W filmie, w książce i w życiu wszystko jest jednakowo pokręcone. Książka jest o wiele bogatsza w treść, w wydarzenia. Sylwetki bohaterów są bardziej charakterystyczne. Zakończenie - choć dramatyczne i tu, i tu - to jednak chyba w filmie wyszło lepiej.
Oglądając ten film uświadamiam sobie, że jednak codzienność wykracza daleko poza wszelkie 'normy' i 'granice'. Poza to, co człowiek może zaplanować, obmyśleć...
I wszystko jest do zniesienia oprócz jednego...
Clare - Jesteś dziwnym i tajemniczym stworem.
Bobby - W tym towarzystwie jestem najmniej tajemniczy.
Clare - Założę się, że mógłbyś mieszkać nawet na Saharze. Rozbiłbyś namiot i znalazł kogoś, kto sprzedałby ci wielbłąda. Naprawdę. Jest coś, czego nie mógłbyś robić?
Bobby - Nie mógłbym być sam.
To dialog z filmu. Dość symboliczny. Prawda?
Dość symboliczny, to prawda. Ale to jest tak prosta i jasna, a zarazem skomplikowana odpowiedź, że poprostu mnie urzekła...